sobota, 19 maja 2018

8. Zesłanie.

Nie wiem czy wracam. Przejeżdża stary tramwaj numer 60, akurat jesteśmy na moście. Ja idę po lewej, on po prawej stronie. Rzeka tego wieczoru wydaje się ogromna, bije od niej chłód i ciemność ślizgająca się po falach. Idę bliżej barierki. Chmury wiszą nisko nad miastem. Idziemy powoli. Ulice wciąż takie same ale ja z każdym dniem kocham je coraz bardziej. Cicha obecność kamienic, na wpół uchylonych okien i zamkniętych przed światem podwórek. 
Rozmawiamy. Myśli przelatują mi przez głowę, prawie je słyszę. Zupełnie jak jaskółki nad kościołem Najświętszej Marii Panny. Ludzie krążą jak krew po ulicach, ulicach, ulicach. I wieczór taki cichy, idziemy piechotą niedopowiedzeń, niedospojrzeń, niedodotknień. 
"Nie wiem dlaczego idziemy" odpowiedziałabym gdyby ktoś zapytał. Ale dobrze, że nie pyta nikt bo myślę zupełnie coś innego. Chciałam go zobaczyć właśnie w maju, który już nie jest tak ciepły, może jest bardziej tajemniczy i spłukany deszczem. I pyta się - co jeszcze mi powiesz? Nic więcej - nie mogę. 
Dziś Zesłanie. Przyjdź do nas jak mocny oddech, jak wiatr z gór jeszcze chłodnych śniegiem, jak deszcz spłukujący pyłki do kałuż. Jak pies umieram z tęsknoty i czekam pod drzwiami, czuję Twoją Obecność choć Cię nie widzę wcale. Może zaczekam gdzieś między starymi ścianami mojego miasta, zaczekam na nowy dzień, który wypełni Twoje światło. 



Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna. 
J. Twardowski

niedziela, 28 stycznia 2018

7. Dla Tomka M.

Dzisiaj moje serce jest wysoko w górach, na zboczu Nanga Parbat. Tylko ten, kto kocha góry, zrozumie. 
Dziękuję za lekcję odwagi i walki o własne marzenia. Świat potrzebuje tak odważnych ludzi, żeby nam przypomnieli - nie jesteśmy stąd. 
Możesz żyć ostrożnie albo dać z siebie wszystko.
Tobie się udało.

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
Bądź wierny Idź

sobota, 2 grudnia 2017

6. Zimowa baśń.

Tego grudniowego wieczoru przepływa przeze mnie tak wiele urywków myśli. Jesienne liście niesione przez zimny górski strumień. Zeschnięte, czerwone, postrzępione, złote, dryfują z prądem albo unoszą się tuż pod powierzchnią. Potem nadchodzi noc i przesuwają się srebrzyste konstelacje, woda przymarza przy brzegu. Pada grudniowy śnieg. Nachylam się nad strumieniem i staram się wyciągnąć któregoś liścia, ale wszystkie odpłynęły już z zimnym prądem. Mimo to wyciągam ręce w ciemnej lodowatej wodzie. Podnoszę wzrok i wtedy ją widzę. Stoi po drugiej stronie rzeki. Ma białe rozpuszczone włosy i białą koszulę do ziemi. Zauważam, że nie ma na nogach butów. Delikatnie się do mnie uśmiecha a cała siatka zmarszczek na jej twarzy promienieje od tego ciepłego uśmiechu. Słyszę w głowie jej głos - Idź dalej, masz jeszcze czas. Wstaję i wyciągam ręce z wody, dopiero teraz czuję jak bardzo zmarzły. Kobieta znowu się uśmiecha - Idź i nigdy nie zapominaj, że jest najważniejsza. W tej samej chwili gdy chcę się jej zapytać o czym mówi, czuję, że trzymam coś w dłoni. Powoli rozchylam palce i widzę mały złotek listek. Byłam prawie pewna, że nie udało mi się żadnego złapać, ale im bardziej w niego się wpatruję tym bardziej wydaje się rzeczywisty. Widzę każdą drobniutką żyłkę jak pulsuje wodą ze strumienia. Będziesz drzewem, które da innym schronienie i pozwoli im odpocząć w swym cieniu. Podnoszę głowę ale starszej kobiety nie ma już na drugim brzegu. Pozostała tylko znaczona drobnymi punktami gwiazd górska ciemność ustępująca powoli jasności poranka. Mam jeszcze czas. Wciągam głęboko zimne powietrze. Jeszcze nastanie kilka nocy i dni zanim stanę się tą kobietą z drugiego brzegu. Nie wiem ile, ale nie muszę tego wiedzieć. I nie chcę. Odchodzę znad rzeki, wracam moją ukochaną doliną do domu, but butami skrzypi śnieg.  Śladami wilków biegnie Biały Pies, a ja idę z moim Tatą. Otwieram zaciśniętą dłoń, w której trzymam złote serce wyłowione z zimowej rzeki.



***

To be human is to love
Even when it gets too much
I'm not ready to give up